Menu Zamknij

Wywiad z doktorem Scottem Millerem – Weterynarz na peryferiach

Weterynarz na peryferiach

Doktor Scott Miller jest człowiekiem ciepłym, troskliwym, charyzmatycznym i całkowicie oddanym swoim pacjentom. Scott pracuje na peryferiach Londynu, w cichej dzielnicy Richmond upon Thames.

Program Weterynarz na peryferiach jest emitowany na kanale Polsat Viasat Nature. Polsat Viasat Nature nie jest zwykłym programem przyrodniczym. To kanał dla całej rodziny, gdzie natura pokazywana jest w całym swoim majestacie: dzika, dziewicza i nieobliczalna. Widzowie poznają też historie ludzi poświęcających swoje życie ratowaniu zwierząt i ich naturalnego środowiska.

Dzisiaj mam dla was zapis wywiadu z Doktorem Scott-em Miller-em.

1. Z jakim najdziwniejszym zwierzęciem miałeś okazję pracować? Co mu dolegało?

Kilka dni temu byłem na południu Wielkiej Brytanii, w miejscowości Isle of Wight. Zostałem poproszony o obcięcie paznokci kotu. Pozornie prosta sprawa, jednak kotem okazał się być tygrys. Dwa przecudowne tygrysy o imionach Zia i Zena są mieszkańcami tamtejszego ogrodu zoologicznego. Są to starsze kotki i mają takie same problemy jak większość kotów domowych. Jednym z nich są właśnie wrastające paznokcie, które z uwagi na ograniczony już ruch tych zwierząt, nie ścierają się w sposób naturalny. Wspaniały zespół pracowników zoo przygotował wszystko do zabiegu. Właścicielka ogrodu wychowywała się z tygrysami, co pozwoliło jej założyć coś w rodzaju rezerwatu dla tych zwierząt. Znamy się od wielu lat i to właśnie na jej prośbę podjąłem się tego zabiegu. Nie tylko przyciąłem paznokcie, ale też zrobiłem USG dróg moczowych. Pracowity dzień zakończyłem spojrzeniem prosto w oko tygrysa. Całe wydarzenie było niesamowitym doświadczeniem. Dla miłośnika zwierząt jest to prawdopodobnie rzecz porównywalna do religii.

2. Brzmi to jak nie lada wyzwanie. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończyło.

Tak, było to dosyć delikatne zadanie. Podawanie narkozy starszym kotom jest dość ryzykowne. Tygrysy oczywiście potrafią się bronić, gdy coś nie idzie po ich myśli. Na szczęście były grzeczne i po wszystkich badaniach szybko doszły do siebie, co było niesamowite.

3. Zapewne jesteś osobą, która ma za sobą najciekawszy dzień w życiu. Kiedy dzieci zapytały Cię, co dzisiaj robiłeś, mogłeś odpowiedzieć „dzisiaj obcinałem pazury tygrysa i robiłem mu USG…”

Tak, moje dzieci są pod wrażeniem mojej pracy. Zawsze gdy wracam pytają, czy widziałem więcej psów i kotów. Tego dnia widziałem bardzo dużego kota.

4. Czy myślisz, że Twój program zmienił coś w weterynarii? Jeżeli tak, to jaki wpływ ma według Ciebie?

To, co jest wspaniałe przy tworzeniu takiego programu, to pokazywanie świata kliniki weterynaryjnej i mojego zespołu. To, co najbardziej mi się podoba to fakt, że widzowie piszą do nas z podziękowaniami za uwzględnienie jakiegoś przypadku w programie. Dzięki nam zauważyli podobne symptomy u swojego zwierzęcia. Wiedzieli wtedy, że muszą udać się do weterynarza i rozpocząć leczenie. Cudownie jest mieć świadomość, że pomaga się zwierzętom w klinice oraz że twoja praca pozytywnie wpływa na zwierzęta na całym świecie. Kolejnym pozytywem jest pokazanie pracy weterynarza, która może nie jest najlepiej płatna, ale my ją kochamy…

5. Myślę, że ludzie doceniają Twój program, ponieważ mają dostęp do różnych informacji, które nie byłyby dla nich dostępne. I tak jak mówiłeś, mogą zauważyć podobne symptomy u swoich podopiecznych. Uważam, że to może być bardzo pomocne.

To prawda. W jednym z odcinków Weterynarza na peryferiach, który będziecie mogli niedługo oglądać, mieliśmy do czynienia z terierem o imieniu Bambam. Jego agresywne zachowanie było wynikiem okrucieństwa poprzednich właścicieli psa. Mimo problemów behawioralnych, jak każdy zasługuje na leczenie. Jest ono jednak utrudnione, bo pies nie wie, że chcemy dla niego dobrze tylko czuje kolejne zagrożenie związane np. z wbijaniem igły. Warto jednak próbować, bo te zwierzęta są łagodniej usposobione, kiedy są ze swoimi opiekunami. Słyszę o wielu przypadkach, kiedy zwierzęta nie są poddawane leczeniu ze względu na agresywne zachowanie. Dla mnie takie przypadki są wyzwaniem i bardzo je lubię. Na pewno skacze adrenalina, a krew płynie szybciej, ale właśnie dzięki temu zapamiętuje się taki dzień na długo.

6. Programy z udziałem zwierząt są emitowane od lat, a ich popularność nie maleje. Co Twoim zdaniem ma wpływ na popularność tego typu produkcji?

Myślę, że przede wszystkim bezwarunkowa miłość zwierząt i proste relacje. Jeżeli kochasz swoje zwierzę i o nie dbasz, ono odwzajemni uczucia. Stan ten zna każdy, kto kiedykolwiek posiadał zwierzę i troszczył się o nie. Program, który tworzymy, podkreśla bliską relację, jaką ja mam ze swoimi klientami. O moją klinikę dbam tak, jak dba się o rodzinę. Staramy się pomagać jak tylko możemy, ponieważ uważamy, że relacja ze zwierzętami jest bardzo ważna. Jestem bardzo szczęśliwy kiedy mogę pomóc i sprawić, że życie jest lepsze dzięki utrzymaniu ukochanych zwierząt w zdrowiu.

7. Jak sądzisz, skąd bierze się u ludzi potrzeba posiadania zwierzęcia?

Jak wiemy, związki są trudne, a ludzie skomplikowani. Czasem zwierzęta są prostsze. W zabieganym ludzkim świecie przyjemnie jest mieć zwierzę, które obdarzy cię bezwarunkową miłością. Taka relacja jest nie do przecenienia. Niektórzy ludzie twierdzą, że ich relacje ze zwierzętami są silniejsze niż z ludźmi. Nie wiem czy to za sprawą szybkiego trybu życia, który prowadzimy, ale uważam, że zwierzęta są obecnie ważniejsze niż kiedyś. Dają cel w życiu i sprawiają, że czujemy się kochani. Dużo nauczyliśmy się o tym, że zwierzęta mają uczucia i jak je okazują. Są indywidualistami, mają swoje osobowości i pewnie dlatego ludzie coraz bardziej uświadamiają sobie, jak ważne jest to, aby o nie dbać.

8. Pracowałeś także jako wolontariusz. Jakie jest Twoje najbardziej pozytywne wspomnienie? Czy jest różnica w stosunku ludzi do zwierząt w różnych krajach?

Myślę, że jest. Główna różnica to ta między Australią, z której pochodzę, a Wielką Brytanią. W Wielkiej Brytanii jest zimniej i bardziej mokro. Spędza się o wiele więcej czasu w domu, a co za tym idzie, zwierzęta spędzają ten czas z opiekunami. Właśnie przez tą bliskość, relacja ze zwierzęciem jest mocniejsza niż w ciepłych krajach, w których zwierzę jest dużo czasu na zewnątrz. Australijczycy są oczywiście wielkimi miłośnikami zwierząt i dbają o dziką przyrodę, ale Brytyjczycy oraz Europejczycy mają niesamowitą więź dzięki większej ilości czasu spędzonego z pupilami.

9. Czytałem w wywiadzie z Tobą, że za zamkniętymi drzwiami kliniki dzieje się więcej niż nam się wydaje. Co dokładnie miałeś na myśli?

Chodziło mi o poziom zaawansowania technologicznego, do którego mamy dostęp na co dzień. Uważam, że ludzie nie zdają sobie sprawy, jaki poziom leczenia mamy do zaoferowania zwierzętom w obecnych czasach. Od operacji na otwartym sercu, przez operację mózgu, wymianę nerek, kurację laserem, do bionicznych kończyn. Wszystkie te rzeczy są teraz możliwe. Myślę, ze program pomaga zwrócić na to uwagę. Jestem bardzo dumny z bycia weterynarzem. Jestem dumny z naszej profesji, która rozwija się bardzo szybko, a my możemy robić coraz więcej. Dzięki temu zwierzęta mają lepsze warunki życia i żyją dłużej niż jeszcze dziesięć lat temu. Ludzie są zwykle zaskoczeni tym, jakimi metodami możemy obecnie leczyć zwierzęta.

10. W programie pracujesz ze zwierzętami, zwierzęcymi aktorami. Czy to było trudne? Czy zapadło Ci w pamięć jakieś szczególne wydarzenie, anegdota?

Oczywiście. Wkrótce będziecie mieli okazję zobaczyć pierwszą serię, w której mieliśmy mnóstwo niezwykłych przypadków. Największym wyzwaniem było jednak leczenie mojego własnego psa – Betty. Betty uległa poważnej kontuzji kręgosłupa. Jeden z dysków praktycznie eksplodował w jej grzbiecie, gdy byłem z nią i moim synkiem na spacerze. Betty sparaliżowało, musieliśmy poddać ją operacji, którą przeprowadził jeden z moich najlepszych przyjaciół – chirurg ortopeda. Ta sytuacja pokazała mi, jak wiele jako weterynarze robimy dla społeczności. Ten pies, Betty, znaczy dla mnie bardzo wiele. Mimo, że jest ona małym, wiecznie umorusanym, brązowym border terierem. Ludzie mogą powiedzieć „to tylko pies”, ale dla mnie znaczy ona o wiele więcej. W sytuacji kiedy widzisz cierpienie zwierzęcia, uświadamiasz sobie, jak wiele znaczy dla ciebie i twojej rodziny. Przez całą tę sytuację przechodziłem otoczony kamerami. Było to bardzo trudne, ale czułem, że zrobiłem to co powinienem. Przecież sam proszę moich klientów o branie udziału w programie. Przeżywam z nimi wzloty i upadki, lecząc ich zwierzęta. Teraz mogę powiedzieć, że Betty odzyskała już sprawność. Nie jest w idealnej formie, ale jest idealna dla mnie.

11. Człowiek jest najlepszym przyjacielem zwierzęcia, a zwierzę jest jak członek rodziny. Z drugiej strony, przez niszczenie naturalnego środowiska zwierząt i złe traktowanie – człowiek jest także ich największym wrogiem. Czy zgadasz się z tym stwierdzeniem?

Tak, zgadzam się. To słuszne stwierdzenie. Zwierzęta mogą mieć bardzo dobrą opiekę a ich opiekunowie często robią co w ich mocy, żeby im pomóc. Znam przypadki osób, które sprzedawały samochody, albo zastawiali domy, żeby uzyskać środki na leczenie swoich podopiecznych. Tymczasem ciągle podejmowane są trudne decyzje dotyczące przyszłości zwierząt żyjących na wolności. Właśnie kończę studia magisterskie dotyczące medycyny ochronnej dzikich zwierząt. Docierają do mnie smutne informacje, jak choćby ta, że obecnie w Azji żyje na wolności tylko 2300 tygrysów. Druzgocący jest fakt, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu były ich setki tysięcy. Tego typu sytuacje mają miejsce na całym świecie, a gdyby wszyscy próbowali coś zmienić, to można by było im zapobiec. Przykładem jest choćby odrodzenie populacji pandy wielkiej. Stało się tak dlatego, że pandy są popularne. Istnieje jednak wiele innych, mniej popularnych gatunków zwierząt, których populacja jest zagrożona. Myślę, że to trudny czas dla dzikich zwierząt i ich ochrony. Nie jest to tylko kwestia medycyny, ale także zmian klimatycznych. Z drugiej strony w programie pokazujemy bioniczną kończynę zakładaną psu… Tak, niestety to co powiedziałeś, jest prawdą.

12. Bardzo dużo pracowałeś charytatywnie, także z osłami, leniwcami i diabłami tasmańskimi. Czy zapominamy o gatunkach zwierząt, które nie są tak ładne jak misie koala czy pandy?

O tak. Jesteśmy ludźmi i jest to normalne, że pewne atrybuty, czy to u ludzi, czy w odniesieniu do zwierząt, uważamy za bardziej atrakcyjne. Taka jest nasza natura. Jesteśmy także wysoko rozwiniętym gatunkiem. Czasem musimy dostrzec fakt, że są też takie gatunki zwierząt, które cierpią, choć nie są tak urocze czy słodkie. To, co często robią organizacje zajmujące się ochroną zwierząt, to wybierają „gatunek osłonowy”. Jest to gatunek, który wszyscy znają i kochają. Chroniąc ten gatunek, chronią też wiele innych, które żyją w tym samym środowisku. To jest bardzo sprytna taktyka, bo pozwala wykorzystać jak najlepiej to, co jest nam dane. Ludzie mają swoje preferencje i to się nie zmieni, zatem ważne jest zrozumienie, w jaki sposób można to wykorzystać.

13. Ludzie dzielą się na dwie grupy. Na tych, którzy mówią do swoich zwierząt i na tych, którzy nie mają zwierząt i nie rozumieją pierwszej grupy. Czy to jest normalne, żeby mówić do swoich zwierząt i czy one nas rozumieją? Ja uważam, że mój pies mnie rozumie.

Ja też sądzę, że zwierzęta rozumieją. Jeśli ludzie uważają, że dziwne jest rozmawianie ze swoimi zwierzętami, to wezmą mnie za dziwaka. Nie chodzi o to, że zwierzęta rozumieją dokładnie co do nich mówimy, ale rozpoznają sposób w jaki gestykulujemy i ton naszego głosu. Dzięki temu, na przykład w momentach, w których są zestresowane, mówienie do nich je uspokaja. W programie Weterynarz na peryferiach dużo mówię do moich pacjentów.

14. Zdarza się, ze otaczamy zwierzęta taką miłością, że zaczynamy je traktować jak ludzi. Czy istnieje granica, której w takich sytuacjach nie możemy przekraczać?

Rozumiem co chcesz przez to powiedzieć. Trudno jest ocenić, jak dużo zwierzę dla kogoś znaczy. Myślę, że niebezpiecznie jest mówić o granicy, ponieważ to może być dla kogoś jedyna istota obdarzająca go miłością. Takie osoby są gotowe zrobić wszystko co w ich mocy, aby leczyć zwierzę. Decyzje co do tego zawsze muszą uwzględniać dobro zwierzęcia, nie właściciela. Jedną z najtrudniejszych ról weterynarza jest wspieranie właściciela w pożegnaniu ze zwierzęciem. Uśpienie swojego pupila jest zawsze trudne. W takich momentach mówię o tym, że teraz najważniejsze jest jego dobro. Lubię myśleć, że jako weterynarze pomagamy ludziom w podejmowaniu odpowiednich decyzji, aby potem jej nie żałowali. Nadal też uważam, że zwierzęta zasługują na lepsze życie. My nie jesteśmy jedynym gatunkiem na planecie, ani najważniejszym. Jesteśmy tylko jednym z gatunków zwierząt. Tak, może faktycznie najbardziej rozwiniętym, chociaż uważam, że czasem się tak nie zachowujemy. Według mnie świat jest piękniejszym, ciekawszym, żywszym i zróżnicowanym miejscem właśnie dzięki zwierzętom. Mamy coraz mniej czasu na uratowanie gatunków zagrożonych wyginięciem. Im więcej funduszy, miłości i troski poświęcimy ochronie naszego oraz dzikiego środowiska, tym lepiej.

15. Wiele razy jeździłeś na misje, aby ocalić zwierzęta. Co było dla Ciebie motywacją i co przyniosły te wyjazdy?

Wyjazdy na misje to niesamowite przeżycia, z których wyniosłem bardzo dużo doświadczeń. W pamięci zawsze mam wyjazd do Indonezji z International Animal Rescue – grupą charytatywną, której jestem patronem. Działają w wielu krajach, ale ja akurat dołączyłem w Indonezji, gdzie pojechaliśmy na targ zwierząt w Dżakarcie. Bardzo dużo dziko żyjących zwierząt zostaje pojmanych i sprzedawanych właśnie na tego typu targowiskach. Żyją potem w niewoli i w złych warunkach. Organizacja zajmuje się ich uwalnianiem, rehabilitacją i formowaniem czegoś na kształt rodzin, bo naczelne są bardzo towarzyskimi stworzeniami. Potem wypuszcza się je na wolność. Kiedy poznałem jedną z grup, która właśnie miała wracać do dziczy, w której przywódcą była małpa, samiec, który spędził całe swoje życie na łańcuchu o długości ledwo ponad metra, na palącym słońcu. Udało mi się nawiązać z nim więź. Pewnego dnia ruszyliśmy w 24 godzinną podróż z Javy na Sumatrę – najpierw jechaliśmy samochodem, potem płynęliśmy promem, znów samochodem, małą łódką w środku dżungli a na końcu przez trzy godziny szliśmy na szczyt góry, skąd uformowane przez nas stado zostało wypuszczone na wolność. Ów samiec spędził te trzy godziny siedząc na moich plecach. To było wspaniałe uczucie, móc dać wolność zwierzętom więzionym przez człowieka. Z perspektywy dzikiej przyrody to była sytuacja, którą najbardziej zapamiętałem.
Potem odwiedziłem Pakistan po trzęsieniu ziemi. Ludzie byli zdziesiątkowani, a konie i osły pracujące jako zwierzęta pociągowe, były ranne. Pomimo tego, że było tam bardzo dużo organizacji pozarządowych pomagających ludziom, nikt nie zajmował się zwierzętami. Dlatego wraz z organizacją Brooke – zajmująca się osłami i końmi w krajach trzeciego świata, jeździliśmy furgonetką drogami i leczyliśmy napotkane zwierzęta. Nigdy nie widziałem takiej destrukcji. To wyglądało jak apokalipsa. Było bardzo źle. Było to jednocześnie cudownym doświadczeniem, ponieważ to właśnie te ranne zwierzęta pomagały ludziom stanąć na nogi. To zwierzęta były drogą powrotu do normalności. Dlatego wspaniale było być częścią tego procesu.

16. Czy planujesz jeszcze jechać na inne misje?

Ależ oczywiście! Uwielbiam podróżować i kocham zwierzęta, dlatego zawsze jestem otwarty na propozycje pomocy zwierzętom w innych krajach. Jest nawet plan, że pojadę odwiedzić pewną szympansicę. Ma na imię Africa. Uratowałem ją na Gran Canarii, zabrałem do organizacji charytatywnej w Hiszpanii – w Gironie, na północ od Barcelony, która nazywa się MONA. Niedługo Africa będzie potrzebować kilku zabiegów dentystycznych. Nie widziałem jej odkąd urodziły się moje dzieci, a więc od około ośmiu lat. Mam nadzieję, że będę mógł się z nią zobaczyć i potrzymać ją za rękę podczas zabiegów.

17. Czy popularność ma negatywny wpływ na Twój rozwój zawodowy? Czy może wręcz przeciwnie, jest dodatkową motywacją do pracy?

Obecnie prowadzę bardzo pracowite życie. Kieruję trzema klinikami weterynaryjnymi, mam trójkę dzieci, dwa psy i kota. Do tego dochodzi program telewizyjny. Jestem też patronem dwóch organizacji charytatywnych, więc jak widzicie prowadzę dosyć intensywne życie. Ale ja je takie właśnie lubię. Znajduję czas na pracę w klinice, sprawdzam jak czują się moi pacjenci. Mam wielu klientów, którzy przyjeżdżają tylko do mnie – to mi bardzo schlebia. Czuję się jak żongler, ale wszystkie piłki nadal są w powietrzu, więc jest dobrze.

18. Czy miłość do zwierząt pomaga w pracy czy wręcz przeciwnie?

Myślę, że pomaga. Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale zawsze czułem, że zwierzęta są mi bliskie i że ja też jestem im bliski w niewytłumaczalny sposób. Wydaje mi się, że zwierzęta mnie lubią. Oglądając Weterynarza na peryferiach zobaczycie, że mają pozytywne nastawienie do mnie. Nawet tygrysy, z którymi pracowałem kilka dni temu, chodząc po wybiegu ocierały się o kraty, przy których siedziałem, a właścicielka schroniska powiedziała, że dotychczas nie widziała u nich takiego zachowania. Wiem, że to może brzmieć dziwnie, ale to właśnie to skłoniło mnie do zostania weterynarzem.
Jako siedmiolatek postanowiłem zostać weterynarzem, kiedy jednego dnia, podczas kempingu z moją rodziną w Australii, wstałem rano, przed wszystkimi. Na horyzoncie zobaczyłem małego królika i postanowiłem sprawdzić jak blisko uda mi się do niego podejść. Był około 300 metrów ode mnie. Najpierw podchodziłem a potem podczołgałem się i znalazłem tuż obok. Dotknął mnie w nos i uciekł. Odwróciłem się, ale byłem sam i nie mogłem się z nikim podzielić tym niesamowitym doświadczeniem. Zostało ono jednak we mnie. Wiedziałem, że mam coś szczególnego, tylko nie umiałem do końca wytłumaczyć co. To coś sprawiło, że zostałem weterynarzem. Poczucie bliskości ze zwierzętami zdecydowanie pomaga mi w pracy.

19. Z jaką rasą lub typem kotów spotykasz się najczęściej? Czy są jakieś trendy?

W Wielkiej Brytanii głównie spotykamy się z dachowcami, krótkowłosymi kotami domowymi – najczęściej występującymi kotami w Europie. Spotyka się je we wszystkich kolorach oraz wielkościach. Najciekawszy przypadek z jakim ostatnio się zetknąłem to kot rasy Sphinx, o imieniu Banu. Te koty zupełnie nie mają sierści, więc właścicielka ubrała ją w sweter. Banu jest kotem, który absolutnie nienawidzi wszystkich poza swoją rodziną. Niesamowicie jest oglądać jak łasi się do właścicielki, jest słodka i przyjazna, a sekundę później syczy na kogokolwiek, kto próbuje się zbliżyć. Do tego była w rui, więc miała huśtawki hormonalne, co dała nam odczuć.

20. Jakie choroby są najczęściej diagnozowane u kotów?

Wraz z postępem medycyny zwierzęta, także koty, żyją coraz dłużej. Średnio dożywają nawet 20 lat, a 20 lat temu kiedy kończyłem szkołę, było to około 12 – 15 lat. Powiedziałbym, że najczęstszą chorobą jest choroba nerek. Jest to objaw starzenia się. Jeśli koty więcej piją, jedzą mniej i trochę chudną, warto jest się udać do weterynarza i zrobić badania krwi oraz moczu, żeby sprawdzić jak działają nerki. Inną chorobą, powszechną wśród europejskich kotów, jest nadczynność tarczycy. Prowadzi do tego, że koty jedzą i jedzą, ale ciągle tracą wagę. Brzmiałoby to śmiesznie, gdyby nie to, że jest to poważna choroba. Powiedziałbym, że to są dwie najczęstsze przypadłości.

21. Co mogą zrobić właściciele, żeby utrzymać swoje zwierzęta w zdrowiu najdłużej jak to jest możliwe?

To, co robimy dla siebie, aby trzymać formę, odnosi się także do zwierząt. Ćwiczenia, ruch i dobra dieta, a także regularne wizyty u weterynarza. Weterynarze to dobrzy ludzie, którzy chcą żebyście jak najdłużej żyli razem… Dlatego trzeba się do niego udać co najmniej raz w roku, podobnie jak sami chodzimy przynajmniej raz w roku do lekarza. Uważam, że jest to ważne, ponieważ wtedy jest szansa na wczesne wykrycie choroby i jej zapobieganie. Profilaktyka pomaga dłużej cieszyć się z obecności naszych pupili.

22. Czy szacunek dla zwierząt jest większy niż w przeszłości? Czy zauważasz zmianę?

Tak sądzę. To już pojawiło się w poprzednim pytaniu i nawiążę do mojej odpowiedzi. Z jednej strony mamy medycynę weterynaryjną, która rozwija się w niezwykłym tempie i coraz więcej możemy dla zwierząt zrobić. Właściciele również to dostrzegają i są gotowi dużo zapłacić, żeby ich zwierzak żył jak najdłużej. Z drugiej strony jestem zatroskany tym, że zwierzęta żyjące na wolności nie mają wystarczającej opieki. Dlatego zachęcam właścicieli zwierząt domowych do znalezienia odrobiny dodatkowych pieniędzy, żeby wspomóc także ich dzikie odpowiedniki.

23. Jak powinno się przygotować zwierzę do wizyty u weterynarza?

Zazwyczaj właściciele kotów mają problem z wsadzeniem ich do transportera. Moją radą jest – wyciągnijcie kosz dzień przed wizytą w klinice. Pomoże to kotu oswoić się z nim w domu, wejść i pooglądać. Zwierzę nie będzie tak zestresowane nową sytuacją, transportem. Dzięki temu, tuż po otwarciu drzwiczek, nie będziemy musieli nerwowo łapać go podczas wizyty. Druga ważna rzecz to sposób umieszczania kota w transporterze. Nie wkładajmy go głową do transportera, najpierw włóżmy jego tył. To jest jak bycie wpychanym do jaskini – nie wiesz co cię czeka, co tam jest… i jest to przerażające. Za to wchodząc tyłem, nie widzisz nic za sobą więc nie masz tylu powodów do stresu.
Z psiego punktu widzenia, zawsze powtarzam moim klientom, że ważne jest, żeby pies nie bał się weterynarza. Jeżeli jest to możliwe, to wchodźcie do kliniki będąc na spacerze w okolicy, poproście pielęgniarki, żeby dały mu jakiś przysmak. Pielęgniarki i recepcjonistki w moich klinikach kochają zwierzęta i lubią widywać naszych pacjentów. Dlatego dużo psów wpada do nas tylko po smakołyk i wychodzi. Po takiej nauce psy często uważają klinikę za świetne miejsce, w którym nic złego się nie dzieje.

24. Co myślisz o wczesnej kastracji (na przykład 3 miesięcznych kotów)? Czy popierasz takie zabiegi?

Bardzo, bardzo trudno jest kontrolować populację ulicznych kotów. Koty mogą okocić się już w wieku pięciu miesięcy, co powiększa tylko skalę problemu. Wczesna kastracja jest przeprowadzana na całym świecie z jednego powodu: redukcji populacji bezdomnych zwierząt, które mają bardzo nędzne życie. Jest to trudne, bo zabiegowi poddawany jest mały kotek, ale trzeba sobie uzmysłowić, że jeżeli ta kotka się okoci to najprawdopodobniej kolejne kociaki będą zaniedbane i zostawione same sobie. Tak więc popieram kastrację młodszych kotów, aby kolejne ich pokolenia uchronić przed marnym żywotem.

25. Chemioterapia – czy uważasz, że jest to mądra i rozsądna opcja leczenia? Jak koty ją znoszą? Kiedy powinno się ją zacząć?

Chemioterapia jest dziś o wiele bardziej zaawansowana niż jeszcze kilka lat temu. Teraz dopasowuje się ją do typu raka, jaki jest do wyleczenia. Staram się podchodzić do każdego przypadku indywidualnie, także konsultując się z właścicielem, bo to jemu najbardziej zależy na tym, żeby zwierzę przeżyło terapię. Zaletą chemioterapii zwierząt jest to, że nie są one świadome tego, co się z nimi dzieje. Nie użalają się. Nie są hipochondrykami. Źle się czują, bo źle się czują. Jednocześnie nie doceniają tego, że starasz się im pomóc, co także może być wyzwaniem. Jak wszyscy wiemy, koty mają swoje zdanie. Są panami swojego świata i niektóre z nich nie będą tolerowały leczenia, albo może być ono dla nich bardzo stresujące. Jest to bardzo indywidualna decyzja. Podejmując ją trzeba być otwartym i szczerym w stosunku do właścicieli.

26. Jakie trudności napotykasz w codziennym życiu kliniki, gdy są tam kamery?

Kable! Poza tym myślę, że każdy wykonując swoją codzienną pracę byłby bardziej zestresowany, gdyby pojawiły się kamery. Wtedy jest ta dodatkowa para oczu, która obserwuje wszystko co robisz. Dla mnie są to potencjalne miliony obserwatorów. Jest to presja, ale z drugiej strony jestem doświadczony nie tylko jako weterynarz, ale też jako osoba występująca w telewizji. Wydaje mi się, że jestem w stanie być sobą, nie tylko dobrze wykonywać swoją pracę. Staram się pokazywać nasz zawód od trochę innej strony. W mojej ocenie, niektóre programy o weterynarzach potrafią być nudne i niezbyt zabawne. My staramy się pokazać, że można cieszyć się ze swojej pracy, mieć uśmiech na twarzy i nadal odpowiedzialnie i troskliwie wykonywać trudną pracę.

27. Czy uważasz, że dzięki programowi takiemu jak Weterynarz na peryferiach rośnie zaufanie do weterynarzy?

Mam taką nadzieję i bardzo bym się z tego cieszył! Praca weterynarza jest bardzo trudna i pełna wyzwań. Weterynarz wykonuje swoją pracę z zamiłowaniem. Wiele osób uważa, że jesteśmy milionerami, posiadamy jachty i luksusowe samochody, a rzeczywistość jest zupełnie inna. W porównaniu do innych zawodów medycznych, weterynaria jest słabo płatna. Robimy to, bo kochamy zwierzęta. Mam nadzieję, że ludzie widzą tę miłość i doceniają naszą pracę.

28. Jaki był najbardziej wyjątkowy przypadek, który leczyłeś?

Muszę się zastanowić… Zaraz będziecie mogli oglądać pierwszą serię Weterynarza na peryferiach, dlatego staram się przypomnieć sobie przypadki z tego okresu. Jednym z wyjątkowych pacjentów była suczka Shar Pei o imieniu Honey, która przeszła lifting twarzy. Ludzie robią takie zabiegi, aby wyglądać młodziej i piękniej. W przypadku Honey była to kwestia ulżenia w bólu. Psy tej rasy są pokryte „zmarszczkami”, które u niej były ułożone tak, że podwijały się jej powieki. To sprawiało, że miała nieustannie podrażnione i uszkadzane oczy. Usunęliśmy fragmenty skóry nad i pod oczami, co pozwoliło na odwinięcie powiek i ich powrót do naturalnej pozycji. Dzięki temu, rzęsy nie znajdowały się już w oku i nie sprawiały Honey bólu. To był bezdomny pies, porzucony przez właścicieli. Prawdopodobnie kupili psa tej rasy nie wiedząc z czym się to wiąże, czego taki pies potrzebuje i jakie problemy mogą się pojawić. Gdy problem się pojawił stwierdzili, że nie będą wydawać na to pieniędzy i ją porzucili. Jest to cudowny pies, z sierścią w szampańskim kolorze, dlatego nie tylko udało nam się przeprowadzić operację dla fundacji zajmującej się psami w Wielkiej Brytanii, ale i znaleźć jej nowy dom. Teraz jest częścią stada – poza nią w domu urzęduje dalmatyńczyk oraz mops. Proszę sobie wyobrazić taki widok. Coś pięknego!

29. Jaka była najśmieszniejsza historia w Twojej karierze?

Wow! Muszę chwilę pomyśleć. Jest tyle zabawnych sytuacji w mojej pracy, że ciężko wskazać tę jedną. Na przykład wczoraj zachęcałem samca świni do zrzucenia wagi, więc biegałem wzdłuż płotu z jego miską z jedzeniem. Starałem się choć trochę go rozruszać zanim dostał jeść. To trochę zwariowany pomysł. Takie rzeczy zawsze łapie kamera.

30. Co było najtrudniejsze w przeprowadzce z Australii do Wielkiej Brytanii?

Słońce. Jestem typowym australijskim chłopakiem, który kocha plażę, słońce i upał, a także australijski styl życia. W Wielkiej Brytanii jest tego mniej. Z drugiej strony jest jakiś powód tego, że tutaj zostałem i nie mówię tylko o mojej żonie i dzieciach. To Brytyjczycy, ze swoją miłością i troską do zwierząt sprawili, że zostałem. Oni absolutnie uwielbiają zwierzęta, więc praca weterynarza w takim kraju jest bardzo satysfakcjonująca, bo można zrobić o wiele więcej. Za to jestem bardzo wdzięczny.

31. Czy nie uważasz, że ludzie mogą szukać porad i pomocy w takich programach i stosować podpatrzone tam rozwiązania bez konsultacji ze specjalistą?

Nie, nie sądzę. Nasz program pomaga zobaczyć problemy zwierząt i zwraca na nie uwagę, ale jak coś się dzieje ze zwierzęciem to zawsze lepiej udać się do weterynarza. Nasz program nie może być encyklopedią dolegliwości zwierząt, ponieważ musi też być ciekawie, żeby ludzie chcieli nas oglądać. Jeżeli jako widz uważasz, że staram się nauczyć cię terminologii medycznej, to pewnie po chwili zmienisz kanał, bo właśnie wróciłeś z pracy i chcesz odpocząć oglądając coś lekkiego Ale jeżeli czegoś po drodze się nauczysz, to wspaniale. Zawsze czuję dużą satysfakcję, gdy piszą do nas widzowie, którzy uświadomili sobie oglądając program, że ich pupil ma problem. Wiem, ze ludzie, którzy naprawdę kochają swoje zwierzęta mając jakiekolwiek wątpliwości dotyczące zdrowia swojego zwierzaka – pójdą do weterynarza, który im pomoże.

32. Czy masz jakiś konkretny cel w swojej karierze?

O! To jest dopiero pytanie! Wczoraj o tym rozmawiałem. Bardzo lubię pracę związaną z ochroną zwierząt. Podróżowanie po świecie i praca z ludźmi niesamowicie oddanymi sprawie, szczególnie w krajach trzeciego świata, gdzie pracują praktycznie za darmo, tylko dlatego, że chcą ocalić gatunek zwierząt, który kochają. Pokazanie pracy takich osób i ich poświęcenia sprawie byłoby dla mnie pracą idealną.

33. Jak udaje Ci się pogodzić prowadzenie klinik i udział w telewizyjnym show?

Jak to wszystko robię? Nie wiem. Codziennie robię bardzo dużo rzeczy, jestem dobry w byciu wielozadaniowym. Mam szczęście, że otaczają mnie kobiety, w branży przez nie zdominowanej. Zastanawiam się, czy to niewłaśnie od nich nauczyłem się wykonywania wielu czynności jednocześnie. Praca polega na znalezieniu równowagi i staraniu się, aby wykonywać zadania na najwyższym poziomie. Uwielbiam wyzwania i bycie w ciągłym ruchu. Kocham to co robię, kocham moją rodzinę. Mam nadzieję, że wszyscy uważają, że wykonuję dobrą robotę.

34. Które zwierzęta są trudniejsze do leczenia: domowe czy dzikie?

To zabawne pytanie. Powiedziałbym, że dzikie zwierzęta ponieważ mają potencjał, żeby cię zjeść lub zranić, nie mają właścicieli. To one rządzą. Przez to jest sporo wyzwań. Z drugiej strony czasem właściciele potrafią być większym wyzwaniem niż samo zwierzę. Leczenie zarówno dzikich, jak i domowych zwierząt jest równie trudnym zadaniem i tak samo satysfakcjonującym.

35. Co jest najważniejsze w pracy weterynarza?

Miłość do zwierząt. Trzeba być w pełni oddanym, aby docenić wagę naszej profesji. Trzeba szanować też bezcenną więź między właścicielem a zwierzęciem. My jesteśmy od tego, aby pielęgnować tę więź. Gdy kochasz zwierzęta będziesz lepszym weterynarzem, bo będziesz szanował relację, którą mają klienci ze swoimi zwierzętami.

36. Z jakim gatunkiem zwierząt najbardziej lubisz pracować?

Trudne pytanie. Ponieważ pada określenie „pracować” to powiem, że pies. Są to zwierzęta stadne, mają ustaloną hierarchię. Koty za to są samotnikami i to one rządzą. Pozwolą ci się pogłaskać, ale na pewno zauważysz kiedy już nie mają na to ochoty. Dlatego jako weterynarz, kiedy czasem robisz rzeczy, które nie są do końca przyjemne, psy najprawdopodobniej szybciej wybaczą, a koty użyją wszelkich sposobów obrony, którymi dysponują. Dlatego z tym rodzajem pacjentów trzeba być trochę bardziej ostrożnym.